- Świetnie - zaśmiał się i poklepał Cię o plecach - Dobra humor mi dopisuje, a i powodzi się ostatnio. Jak będziesz się dobrze spisywał będziesz dostawał dziennie 5 dukatów premi.
- A teraz bierz się już do roboty, tamten pijaczyna coś zabardzo się do naszej Elissy (kelnerka) dobiera, wywal go czy tam go troszke poturbuj. Tylko nie przesadź - Dodaje po namyśle.
Ostatnio edytowany przez Ravandill (2009-03-05 18:35:25)
Offline
- O co Ci chodzi? Łapy przy sobie! A moje będą gdzie będę chciały, łącznie z dupą tej dziewki. Hahaha, niezłe co Valiev? - Jego towarzysz odpowiedział śmiechem, po czym pijaczek wstał i Cię odepchnął.
Offline
dobra teraz się doigrałeś ,ty skurwiały dewocie z małym fiutem i jeszcze mniejszym mózgiem-kopie go w nogę ,łapię za włosy i zaczynam pacyfikować go uderzając rytmicznie jego głową o kant stołu, jak już z nim skończyłem krzyczę do jego kolegi "jakiś problem?WYSPRZĘGLIĆ CI W RYJ?!!!"
Ostatnio edytowany przez Iwan (2009-03-05 19:02:22)
Offline
- Dobra wyluzuj! Ej, Kalad żyjesz? - wyciąga swojego ziomka z baru. Ślady jego truchła znaczy szlak krwi. - Dobra robota, ale nie zabijaj ich, klientela się zmniejsza - dodał z uśmiechem barman.
Offline
Ehh.. - Zmywam się z karczmy. - podchodzę do 5 strażników miejskich - Chodźcie. W karczmie jest burda. Trzeba zaprowadzić porządek
Offline
Wchodzę do karczmy ze strażnikami - Dobra chłopaki! Spokój! Potem będziecie płacić wielkie odszkodowanie! - krzyczę, następnie patrzę co się dzieje.
Offline
Arghez skończył rysować krą po czym położył dwójkę na ziemi.
- Będzie z was ofiara... Ale później! - Spojrzał na martwą dwójkę - Kto u licha na Izdygarda mówi w takich miejscach o karze?! - Mruknął z niezadowoleniem patrząc na Aretisa.
Offline
Jeden z strażników uśmiechnął się i idąc w stronę Argheza, szczerzył swoje żółte zęby (przy okazji klepiąc dziewką służebna w tyłek).
-Hej, ho ,jaką ofiarę ? Co wyznajesz Lengu heretyku ?!
Przejdą bramy piekieł aby dostać się do bram niebieskich
Spadną jak deszcz aby wyzwolić się
przejdą jak zieolny ogień
Więc miecze ,kusze i Chorągwie- ruszyć czas!
Guilty as charged
But damn it, it ain't right
There's someone else controlling me
Death in the air
Strapped in the electric chair
This can't be happening to me
Who made you God to say,
I'll take your life from you?
Flash before my eyes
Now it's time to die
Burning in my brain
I can feel the flame
Offline
- Phee... -Fuknął z pogardą na strażnika - Ujmę to tak... Zajmij się swoimi sprawami, a nie mieszasz się się do Takich rzeczy! - Powiedział grzecznie starając się nic nie wspominac o kopaniu w rzyć. Wyciągnął pazuryi przełożył ciała. "Ściągnął krew z ziemi na nie i wypił powoli - Może chcesz trochę krwi? Nie zbyt wyrafinowana ale zawsze coś!
Offline
Wszedłem do karczmy. Podchodząc powolnym i mozolnym krokiem do baru rozglądałem się na wszystkie strony. Po przebyciu krótkiej drogi znalazłem się przy barze.
- Piwo za 5 poproszę- Powiedziałem i rzuciłem na blat kasę. Po nalaniu wziąłem piwo i piłem rozglądając się po knajpie.
Ostatnio edytowany przez Sir askal (2009-08-07 19:48:05)
Imie: Askal
Nazwisko: PenDragon
Klasa: Mag
Rasa: Mroczny Elf
Umiejetnosci: Magia Bojowa, Zaklinanie
Ekwipunek:Mapa, Księga Maga, Szata Maga, Zwój z podstawowa magia, sakiewka
Złoto: 500-5 (za piwo) =495 denarów
Statystyki;
Krzepa: 3
Intelekt: 3
Moc: 3
Budowa: 3
Gibkość: 3
Reakcja: 3
Walka Wręcz: 3
Percepcja:3
Zywotnosc:12
Ataki:1
Offline
- Dobra chłopaki zmywamy się!- zwracam się do strażników. Wychodzę z karczmy.
Offline
Wchodzę, rozglądam się dookoła i widzę leżących w kałuży krwi człowieka i krasnoluda. Pytam się karczmarza co się stało a następnie zamawiam bimber za 20. Dowiaduję się o burdzie, wlewam w siebie bimber i zamawiam drugi.
Offline
Podchodzę "lekko" chwiejnym krokiem do Iwana, siadam obok i mówię - Witaj kamrassie, wizzziałem ..hep.. jak żeś rozjebał ryj tamtemu hehe hep szulofi hep żulowi. - zwalam się z stołka po czym staram się wstać i ledwo siadam na, trochę krzywe już, krzesło. - Mosze hep zostaniem eee... przyjacielami, będziem razem mordy obijać hehehehe ...hep... - klepię Iwana po policzku ze szczerym, ale trochę wymuszonym uśmiechem. Bekam bardzo głośno, soczyście i bezczelnie, następnie z niesamowicie głośnym łoskotem spadam na ryj z krzesła z rezygnacją czołgam się pod stół, wiedząc że i tak nie wdrapie się już na krzesło. - Kurwa - mówię w duchu i opieram się o nogę stołu
Offline